ale da się przynajmniej całkiem przyjemnie oglądać. na pewno lepsze od "DFaredevila". mimo wszystko chyba powoli tracę cierpliwość do tych efekciarskich hollywoodzkich dziełek i bezczelnego schematyzmu. po co było to dziecko-"broń" to kompletnie nie wiem. stąd jakby co zastrzegam - z klimatem komiksowego pierwowzoru ma to niewiele wspólnego. plus jest taki że czas szybko przy tym biegnie i mozna się znów poczuć jak dzieciak patrząc na tych skaczących jak małpki ninja. plus Terence Stamp na drugim planie.